- Proszę! - zawołała.
Do jej apartamentu weszła Nella. Kobieta uśmiechnęła się do niej ciepło.
- Hermiono mamy wspólną garderobę. Pomyślałam może, że chciałabyś wybrać dla mnie suknię na bal - dodała niepewnie.
- Bardzo chętnie! Jedynie musisz mi pokazać gdzie jest garderoba, bo jeszcze jej nie znalazłam - dziewczynka odwzajemniła uśmiech rudowłosej kobiety.
Nella podeszła do jednej ze ścian i pokazała młodej Ślizgonce dwa ukryte przyciski.
- Ten górny prowadzi do biblioteki, możemy tam na chwilę wejść jeśli chcesz. Zgromadziliśmy tam wiele książek.
Hermiona pokiwała głową i wcisnęła przycisk. W ścianie pokazały się ukryte drzwi. Wzięła głęboki wdech i weszła do ostatniego pomieszczenia. To co ujrzała przyprawiło ją o zawrót głowy. Stała oniemiała w progu obejmując wzrokiem ogromną bibliotekę. Bez trudu odgadła, że rzucono na nią zaklęcie, bo była dużo większa niż pozwalały by na to oryginalne rozmiary budynku. Pomieszczenie było dosyć jasne z wieloma kolumnami, wyłożone marmurem. Z góry miało szybę, przez którą świeciło słońce, ale Hermiona wiedziała, że to iluzja. Znajdowała się na co najwyżej drugim piętrze, a Nella powiedziała jej, że dom trzy piętra plus parter i lochy.. Hermiona gwałtownie odwróciła się i szybko opuściła pomieszczenie, bo wiedziała, że jeśli weźmie chociażby jedną książkę do ręki, to utknie tu na zawsze. Nella spojrzała na nią z niepokojem.
- Jeśli wzięłabym choć jedną książkę do ręki nie odciągnęła byś mnie od nich przez najbliższe... kilka dni - roześmiała się cicho.
Konwersacja z tą kobietą przychodziła jej zaskakująco łatwo. Odwróciła się z powrotem do ściany w wcisnęła dolny przycisk. Dokładnie w tym samym miejscu pojawiły się nieco inne drzwi. Powolutku je otworzyła i wsunęła się do pokoju, nie patrząc na nic co jest w środku. Dopiero gdy zamknęła drzwi za Nellą, odwróciła się i spojrzała na pomieszczenie, w którym się znajdowała. Jej szczęka z łoskotem odpadła na podłogę i kasztanowłosa musiała ją dobre parę minut zbierać. Znajdowała się w pomieszczeniu, które normalny człowiek nazwałby ekskluzywnym sklepem. Jednak Hermiona wiedziała, że to nie jest sklep. To miała być ich garderoba. Pokój był niemal biały, chociaż dziewczyna miała wrażenie, że jest bardziej koloru kremowego. Przez całą rozciągłość pomieszczenia stały szafy, w których były setki ubrań. Pomiędzy niektórymi stały niskie pufy. Na jednej z nich opadła Kasztanowłosa i stwierdziła, że siedzenie jest bardzo miękkie. Dopiero teraz zauważyła, że na ścianie, na której znajdują się również drzwi, są zawieszone lustra, tak że zajmowały całą powierzchnię. Ściana naprzeciwko luster była złożona z półek, na których stały setki par butów, w różnych typach oraz niezliczona ilość torebek. Hermiona ze zdziwieniem zauważyła, że większość kreacji i większa część butów jej się podoba. Dziewczyna zawędrowała na jeden koniec pokoju, gdzie przy ścianie stała szafa z wieloma szufladami. Po chwili zauważyła mały panel z przyciskami. Nad każdym przyciskiem była informacja jaką szufladę otwiera. Wcisnęła guzik nad którym było napisane 'diademy'. Wysunęła się największa szuflada znajdująca się centralnie pośrodku szafy. Było w niej sześć popiersi, na których było sześć różnych diademów. Dziewczyna jak zaklęta wpatrywała się w jeden z nich. Była to idealna kopia Diademu Roweny Ravenclaw. A może to był ten diadem? Dziewczyna przerwała swoje rozmyślania i czym prędzej zamknęła szufladę wciskając czerwony przycisk u góry panelu. Hermiona odwróciła się i wyszła z garderoby, wiedząc że już uwielbia to miejsce. Nigdy nie nosiła drogich strojów, bo po prostu nie było ją na to stać. A teraz miała do dyspozycji tą olbrzymią garderobę. Zapomniała nawet kto jej ją ofiarował. Nie obchodziło już jej, że jest córką Czarnego Pana. Teraz mogła być sobą. W tym momencie coś w niej pękło. Czuła, że jakaś nie znana jej do tej pory strona jej charakteru chce ujrzeć światło dzienne. W sumie znana strona... Jednak do tej pory zagłuszało ją poczucie odrzucenia. Spojrzała z uśmiechem na Nellę.
- Zaraz coś dla Ciebie wybierzemy! - powiedziała z zapałem i ruszyła w sektor, gdzie dostrzegła suknie balowe.
Wisiały tam suknie w najróżniejszych kolorach i fasonach. Wszystkie wyglądały na kosztowne, ale niektóre były proste i skromne, podczas gdy inne były niemal ekstrawaganckie. Przesuwała wzrokiem po każdej z nich, aż jedna zwróciła jej uwagę. Była to czerwona suknia na grubych ramiączkach. Gorset wyszywany był kryształami, tak samo jak górna część spódnicy, która rozszerzając się ku dołowi sięgała do ziemi. Hermiona dotknęła jedwabnego materiału.
- Ta będzie idealna dla ciebie Nello - powiedziała.
Ból przetoczył się przez twarz pani Riddle z szybkością światła, ale natychmiast został zastąpiony przez promienny uśmiech. Zabolało ją to, że córka mówi do niej po imieniu, ale czego mogła się spodziewać? To dziecko nawet jej nie pamiętało. Mimo bezgranicznej miłości do córki wiedziała, że musi dać jej czas. Z uśmiechem ściągnęła wybraną przez Hermionę kreację z wieszaka.
- Świetny wybór kochanie - powiedziała ze ściśniętym sercem.
Hermiona wydawała się lekko zaskoczona, ale w żaden sposób tego nie skomentowała. Uśmiechnęła się niepewnie. Wzięła Nellę za rękę i pociągnęła do miejsca gdzie stały buty na obcasach. Długo je przeglądała nie mogąc się zdecydować, aż w końcu dostrzegła idealną parę. Buty były srebrne z brokatem, który mienił się przy każdym ruchu. Idealnie pasowały do sukni. Podniosła je i podała rudowłosej kobiecie, która z uśmiechem zaaprobowała wybór swojej córki.
- Może teraz wybierzesz swoją sukienkę i buty, a potem wybierzemy sobie biżuterie i fryzury?
- Bardzo chętnie - Hermiona pokiwała głową i ruszyła za Nellą.
Kobieta weszła w sektor, gdzie znajdowały się sukienki dopasowane do wzrostu i budowy Hermiony. Dziewczyna przejrzała wszystkie sukienki jakie miała w szafie, aż ograniczyła się do trzech pomiędzy którymi się wahała. Jedna z nich przypominała jej nieco sukienkę Nelli, druga również była podobna, ale miała piękny biały kolor, natomiast trzecia miała niebieską spódnicę, biały gorset obszyty koronką i koronkowe rękawy trzy-czwarte. Hermiona miała dylemat.
- Nello a ty którą byś na moim miejscu wybrała?
Rudowłosa kobieta zawahała się chwilę.
- Na twoim miejscu zostawiłabym tą białą sukienkę na bal bożonarodzeniowy, a tą z koronkowymi rękawami na bal zimowy. Po za tym w tych rękawach będzie ci za gorąco! - kobieta roześmiała się cicho.
Zgodnie z sugestią Hermiona wybrała sukienkę w odcieniu łososiowym. Miała króciutkie rękawki, gorset obszyty kryształami, układające się we wzory. Natomiast spódnica była tylko w niektórych miejscach przetkana kryształami. Dziewczynka zdjęła kreację z wieszaka i położyła wraz z suknią Nelli. Potem obie kobiety ruszyły w kierunku butów. Tutaj Hermiona nie miała większego problemu. Jej wybór niemal natychmiast padł na brokatowe buty na niskim obcasie ze srebrnymi paskami i pozłacaną sprzączką. Idealnie pasowały do sukienki.
- Piękne - powiedziała zamyślonym głosem Nella.
Młoda czarownica nieświadomie ubrała je obie w podobny sposób. Nella miała wrażenie, że to nie był przypadek. Podświadomość dziewczyny dawała o sobie znać i ten sygnał był dość wyraźny. Pozostawało znaleźć tylko jego znaczenie. Obie przeszły do biżuterii. Dla siebie Hermiona wybrała niską, ale śliczną tiarę, długie srebrne kolczyki z diamentami oraz bransoletkę od kompletu. Dla matki wybrała okazały diadem oraz długie diamentowe kolczyki, które świetnie uzupełniały suknię. Potem obie podeszły do lustra. Nella usiadła, a Hermiona zabrała się za jej fryzurę. Zakręciła jej włosy, by potem zebrać je w swego rodzaju kok, który idealnie komponował się z diademem rudowłosej. Potem obie zamieniły się miejscami.
- Myślałam, żeby zostawić je rozpuszczone, ale je pofalować, tak by spływały mi falami na plecy. Jesteś w stanie je ujarzmić? - Nella pokiwała głową i zabrała się do roboty.
Hermiona zamknęła oczy i pozwoliła sobie na chwilę relaksu. Uwielbiała gdy pani Granger czesała jej włosy, co robiła niezwykle rzadko. Nella rozczesywała palcami jej włosy wcierając w nie jakiś pięknie pachnący eliksir. Rudowłosa zaczęła nudzić pod nosem jakąś melodię, a Hermiona z przyjemnością wsłuchiwała się w jej czysty sopran. Miała naprawdę piękny głos.
- Skończyłam - Hermiona otworzyła oczy i oniemiała.
Jej nieposkromione do tej pory włosy były w tym momencie lśniące i gładkie. I spływały jej falami na plecy. Dopiero teraz mogła zobaczyć jakie są długie. Sięgały jej aż do pośladków. Dziewczynka zerwała się na równe nogi i uściskała Nellę uszczęśliwiona.
- Dziękuję! Wyszło przepięknie! Jeszcze nigdy nie miałam tak cudownie ułożonych włosów!
Nella roześmiała się upojona radością córki. Od lat nie śmiała się tyle co dzisiaj. Obie panie ubrały się w wybrane na ten wieczór stroje. Młoda czarownica nie mogła oderwać oczu od matki. .
- Jesteś piękna Nello - powiedziała zachwycona Hermiona. - Będziesz dzisiaj olśniewać wszystkich urodą.
- Nie jeśli będziesz ze mną w jednym pokoju skarbie - chwyciły się za ręce.
- Od teraz będziemy zawsze razem - powiedziały równocześnie.
- Cieszę się, że cię odnalazłam Nello - dodała Hermiona.
Obie panie, ramię w ramię, wyszły z pokoju i doszły do wejścia na salę balową. Było kilka minut po dwudziestej, w środku słychać było gwar rozmów. Do kobiet dołączył Tom, ubrany w odświętną czarną szatę.
- Pięknie wyglądasz najdroższa - powiedział do Nelli. - Ty również ślicznie się prezentujesz.
Ostatnie zdanie skierował do swojej córki.
- Poczekaj tu aż usłyszysz, że cię zapowiadam.
Lord wraz z żoną weszli do sali. Po chwili dziewczynka usłyszała chłodne słowa powitania skierowane przez Voldemorta do Śmierciożerców.
- A teraz pragnę wam przedstawić moją zaginioną cztery lata temu córkę, którą część z was może pamiętać. Oczekuję, że będziecie ją tak samo szanować jak mnie czy moją żonę. Przedstawiam wam Hermionę Nellę Riddle!
W tym momencie drzwi się otworzyły i Hermiona wśród oklasków weszła do sali balowej. To było to czego od zawsze dawna nieświadomie szukały. Zaczynało się dla niej nowe życie.
***
Jej suknia delikatnie szeleściła, a obcasy stukotały. Przez chwilę Hermiona była oślepiona światłem, ale jej wzrok momentalnie przyzwyczaił się do panującego oświetlenia. Usłyszała cichy szmer głosów, jaki wywołało jej wejście. Wielu ją rozpoznało z pierwszego dnia szkoły, a inni pamiętali ją z okresu, którego ona sama nie pamiętała. Diadem na jej głowie lśnił wszystkimi barwami tęczy, suknia idealnie pasowała do uroczystości, chociaż nikt nie miał takiej jak ona czy Nella. Wyróżniały się na tle innych niczym rodzina królewska. W pewnym sensie to dla nich znaczyły. Nella niczym królowa, miała w sobie dobro i łagodność razem z siłą charakteru, wyniosłością i pewnością siebie. Hermiona zrobiła jeszcze kilka kroków i stała po lewej stronie Lorda Voldemorta. Setki par oczu.... NIE! Tysiące par oczu wpatrywały się w nią z zaskoczeniem, chciwością i szacunkiem. Sala balowa została magicznie powiększona, by pomieścić wszystkich Śmierciożerców z najbliższą rodziną, bez żadnego wyjątku. Męska część wpatrywała się w nią z zaciekawieniem, natomiast żeńska z zazdrością. Na usta Hermiony wypłynął delikatny uśmiech.
- Bal czas rozpocząć! - donośny głos Lorda poniósł się po całej sali.
W tym momencie zaczęła grać muzyka, jedzenie pojawiło się na stole, a w sali pojawili się kelnerzy z alkoholem.
- Hermiono chodź wraz z nami do moich ludzi. Chcę cię przedstawić najważniejszym śmierciożercom.
Dziewczynka skinęła głową i ruszyła za Voldemortem. Ten kierował się w stronę Malfoy'ów.
- Witaj Lucjuszu, Narcyzo przepięknie wyglądasz. Draconie, Rosalie miło was znowu widzieć - ton ojca Hermiony był chłodny i zupełnie nie pasował do wypowiedzianych słów.
- Panie - wszyscy troje skłonili z szacunkiem głowy. - Pańska żona również wygląda kwitnąco.
- Dziękuję - uśmiechnęła się Nella.
- Oto moja zaginiona córka Hermiona Nella - wtrącił Tom.
- Miło mi panienko znowu cię poznać.
- Cała przyjemność z mojej strony - Hermiona była bardziej skupiona na jego dzieciach niż na wypowiadanych słowach.
Mężczyzna spojrzał zaskoczony na młodą Riddle. Ciężko przełknął ślinę i niepewnie spojrzał na swego pana. Ten również wydawał się być zaskoczony.
- No dobrze, nie będziemy dłużej przeszkadzać wam w zabawie - powiedział po chwili Lord, notując w pamięci, że musi spytać córkę o powód jej zachowania.
Ruszyli następnie w kierunku Zabinich, dalej Nott'ów, Lastrange'ów, Pucey'ów i kilkunastu innych wyższych rangom Śmierciożerców. Rozmowy z nimi przebiegały podobnie, chociaż w tych sytuacjach Hermiona była nieco bardziej skupiona na rozmówcach ojca. Po niecałej godzinie Hermiona była pozostawiona sama sobie. Tej chwili od dłuższego czasu wypatrywało z utęsknieniem kilkunastu młodszych gości. Dziewczynka właśnie zachwycała się specjalnym szampanem przeznaczonym dla wszystkich gości, którzy nie ukończyli jeszcze szesnastu lat, kiedy przy niej pojawili się Draco i Rosalie Malfoyowie.
- Cześć Hermiono.
- Och Draco.
- To moja siostra Rosalie - chłopak cicho syknął, bo łokieć blondynki wylądował na jego żebrach. - Ale mów na nią Rose bo oberwiesz jak ja - dodał z szelmowskim uśmiechem.
Blondynka wywróciła oczami i uśmiechnęła się szeroko do Hermiony.
- Miło cię poznać Rose. Przepięknie wyglądasz.
Rosalie miała na sobie granatową sukienkę i pasujące do niej granatowe pantofelki. Pszeniczne włosy miała skręcone w loki. Jej oczy były intensywnie niebieskie.
- Ty również przepięknie wyglądasz Hermiono.
- Mów mi Miona.
- Cześć - w eleganckim garniturze podszedł do nich Teodor. - Wybaczcie, ale porywam wam Rose. Mogę prosić do tańca?
I podał jej szarmancko ramię, które ta przyjęła z wdzięcznym uśmiechem. Teodor uśmiechnął się szerzej i porwał ją na prarkiet. Dziewczyna wyglądała na niezwykle zadowoloną z możliwości wirowania po parkiecie w ramionach czarnowłosego chłopaka. Hermiona patrzyła z lekką zazdrością na szczęśliwą dziewczynkę. Ona sama chciałaby czuć się wśród tych ludzi tak swobodnie i po prostu zatańczyć z kimś kogo lubi. Ku jej niezmiernemu zdziwieniu usłyszała w koło siebie głos Dracona.
- Hermiono zatańczyłabyś ze mną? - Draco mówił cichym tonem, ale wiedział, że dziewczyna go słyszy.
Zaskoczenie odbiło się na jej twarzy. Nie spodziewała się tego, ale po chwili wahania ujęła jego dłoń. Draco poprowadził ją na sam środek sali. Drugą dłoń położył na jej tali. Hermiona musiała przyznać, że był świetnym tancerzem, miał poczucie rytmu i doskonale prowadził w tańcu. Dziewczyna uczęszczała na lekcje tańca w czasie pobytu u Grangerów. Ani obcasy, ani obszerna suknia nie przeszkadzały jej w tańcu. Chłopak z zachwytem wyczuwał pełne gracji ruchy i poddanie mu się w tańcu. Młodzi byli tak zaabsorbowani tańcem, że nawet nie zauważyli kiedy jedna piosenka przerodziła się w kolejną i następną, i tak przez ponad pół godziny. Nie zauważyli, że parkiet pustoszał, że prawie wszyscy przyglądali się im i jeszcze dwóm parom wirującym na parkiecie. Tymi parami byli Teodor i Rosalie oraz Tom i Nella. Po chwili również gospodarze zeszli z parkietu, zmęczeni nieustannym tańcem. Dość energiczna piosenka skończyła się i zastąpiły ją nuty walca.
- Chcesz dalej tańczyć Hermiono?
- Tak - oczy dziewczyny były podekscytowane.
Ona sama była rozluźniona, jak nigdy i szczęśliwa. Uwielbiała tańczyć, a z tak dobrym partnerem jak Malfoy była to czysta przyjemność. Zapomniała nawet, że powinna trzymać go na dystans, zapomniała o tym, że go nie zna, o nieznajomości tego świata, zapomniała o wszystkim. W szybkiej piosence odsunęli się od siebie, więc teraz chłopak przyciągnął ją do siebie i poprowadził w rytm kroków walca. Kawałek dalej to samo pytanie i ta sama odpowiedź padła pomiędzy Rose, a Teo. Niezależnie od siebie obie pary zsynchronizowały się i teraz pływały koło siebie niczym zespół. Cisza, która zapadła między gośćmi była niemal namacalna. Wszyscy z zachwytem wpatrywali się w tańczących. Po chwili na parkiecie pojawiło się kilka kolejnych par, chcących dołączyć do ogólnego wrażenia stworzonego przez dwie tańczące pary. Jednak dla tych, którzy dalej obserwowali taniec, widoczne były tylko dwie środkowe pary. Stworzyli wokół siebie magiczne wrażenie, któremu nikt postronny nie mógł się oprzeć. Walc się skończył, ale niemal natychmiast zastąpiła go inna melodia. Do Draco i Hermiony zbliżyła się inna para.
- Odbijany - powiedział Adrian Pucey i przejął ręce Hermiony, swoją partnerkę pozostawiając samą sobie.
Draco nie stracił rezonansu i szybko przejął byłą partnerkę Puceya. Kątem oka zerknął na Hermionę, która teraz wyglądała na spiętą. Tak było w rzeczywistości. Jej magiczna bańka spokoju prysła i zastąpiło ją poddenerwowanie. Nigdy nie rozmawiała z Adrianem i nie wiedziała co ma mówić, więc przezornie wybrała milczenie. Wzdrygnęła się nieco, gdy poczuła jego rękę na swojej tali, niżej niż miał ją przed chwilą Draco. ,,Bezczelny'' - pomyślała i podjęła decyzję o jak najszybszym wyswobodzeniu się z jego ramion. Ku jej zdziwieniu chłopak zbliżył swoją twarz do jej i szepnął jej do ucha.
- Czemu jesteś tak spięta moja droga? Rozluźnij się trochę.
- Nie jestem spięta, co najwyżej zmęczona, chciałabym odpocząć - wypowiedziała to zdanie z chłodną pogardą, tak podobną do tej, którą często miał w głosie Tom.
- Oj nie dramatyzuj Kicia. Tylko jedna piosenka
Ten taniec zaraz miał się skończyć. Hermiona chciała od niego uciec. Nie polubiła go. Ku jej rozpaczy Adrian zaczął się o nią ocierać. W sposób który doprowadził Hermionę do białej furii. Jej zdaniem chłopak zachowywał się co najmniej nieprzyzwoicie. W tym momencie jej opanowanie szlag jasny trafił. Odsunęła się od niego gwałtownie i wymierzyła mu policzek, używając do tego całej siły swojej drobnej dłoni.
- TY BEZCZELNY CHAMIE... - zaczęła krzyczeć, nie zważając na to, że cała sala się na nich patrzy.
Darła się na niego przez prawie całą minutę. Jej rodzice wcześniej opuścili na chwilę salę, ale wrócili zwabieni hałasem. Trafili pod sam koniec jej popisu.
- .....I NIE WAŻ SIĘ MNIE WIĘCEJ DOTKNĄĆ, BO OBIECUJĘ ŻE SKOŃCZYSZ JAKO KARMA DLA HIPOGRYFÓW, CHOCIAŻ WĄTPIĘ, ŻEBY NAWET ONE TKNĘŁY COŚ TAKIEGO JAK TY!!! - po tych słowach odwróciła się i opuściła salę, zostawiając wszystkich w stanie totalnego osłupienia.
Voldemort w pierwszym odruchu chciał ruszyć za córką, ale powstrzymała go żona. Wskazała na wzburzonego Draco, który zmierzał w kierunku ogrodów, Rose, Teo i Blaisa, którzy podążyli w tym samym kierunku i ciemną sylwetkę osobistej ochroniarki ich dziecka, o której Hermiona jeszcze nie wiedziała.
- Najpierw dowiedz się co wprawiło naszą córkę w taki stan - szepnęła cicho.
Wszyscy się na nich patrzyli czekając na jakąkolwiek reakcję, na takie zachowanie Hermiony. Lord zmarszczył czoło, wiedząc, że jego żona ma rację. Objął wzrokiem salę, na której zamarli wszyscy goście. Mit o grzecznej córce upadł wcześniej niż powstał.
- Bawcie się dalej - powiedział spokojnie, a jego ludzie wrócili do 'swobodnej' zabawy, między sobą cicho komentując zaistniałą sytuację.
Lord przywołał gestem ręki Severusa, którzy niemal natychmiast pojawił się przy nich.
- Zaopiekuj się moją żoną. Muszę zająć się tą sprawą - powiedział niebezpiecznie cichym głosem.
Snape bez sprzeciwu zaproponował ramię Nelli, która przyjęła je z niepokojem patrząc za oddalającą się sylwetką męża. Kierował się w stronę ogrodów. Po chwili jednak taniec pochłonął jej myśli i ze śmiechem zaczęła wirować w ramionach Severusa. Severusa, który był sługusem Voldemorta. Severusa, który był Generałem jej męża. Severusa, który był podwójnym agentem. Severusa, który był jej najlepszym przyjacielem.
***
Hermiona usiadła na jednej z ławek w głębi ogrodu. Była wytrącona z równowagi, była wściekła, była zaskoczona swoją gwałtowną reakcją, była... przeraźliwe smutna. Ten wieczór zapowiadał się całkiem dobrze. Bawiła się tak dobrze... dopóki był przy niej Malfoy. Potem pojawił się ten cholerny Pucey i musiał zepsuć jej cały wieczór. Nawet złudzenie, że znalazła się w swoim świecie. Po jej twarzy popłynęły gorące łzy, a z piersi wyrwał się cichy szloch... Nagle usłyszała kroki. Próbowała się uspokoić, próbowała opanować płacz, ale nie mogła. Modliła się tylko by ten ktoś nie znalazł jej. Jednak miarowy krok kierował się w jej stronę. Były to męskie kroki, a po ich dudnieniu, dziewczyna zorientowała się że ta osoba jest wściekła. Teraz błagała jeszcze, by to nie był Pucey. Jej pierwsza modlitwa nie została wysłuchana, ale druga prośba się spełniła. Przed nią stanął Draco Malfoy we własnej osobie. W chłopaku wrzał gniew. Nie był zły na Hermionę, ale na Adriana i, o dziwo, na siebie. Był zły na siebie, że nie pozwolił by ten kretyn zepsuł jego najlepszej przyjaciółce z dzieciństwa bal i pozorną stabilizację jej pokręconego świata, bo wiedział, że to było powodem zachowania dziewczyny. Nic innego nie wyprowadziłoby jej aż tak z równowagi, a po za tym zbyt dobrze znał kolegę.
- Nie płacz mała. On nie jest tego wart - jego głos był kojący.
Usiadł koło niej na ławce i niepewnie objął ją ramieniem, by przytulić ją do siebie jak jeszcze robił cztery lata temu. Dziewczyna drgnęła zaskoczona, ale potem ku zdziwieniu swojemu i Malfoya, wtuliła się w niego.
- Już dobrze mała. Już wszystko dobrze - szeptał cicho, na co dziewczyna wybuchnęła większym płaczem.
Tą sytuację obserwowali z ukrycia Rose, Teo i Blaise, Tom oraz ochroniarka Hermiony, która była tak ustawiona, by w razie czego zainterweniować. Młodzi byli zaszokowani, ale Tom skupiał się jedynie na tym by dowiedzieć się więcej o sytuacji, jednak nie mógł teraz nic zdziałać. Nagłe odezwanie się Dracona wyrwało go z zamyślenia.
- Może jeśli opowiesz o tym co się stało to będzie ci łatwiej się uspokoić? - zasugerował łagodnie.
- Ja.... nie wiem... to znaczy... - westchnęła nie mogąc sklecić jednego zdania. Spróbowała zebrać myśli i ponownie się odezwała, dużo pewniejszym tonem. - Gdy Pucey zaczął ze mną tańczyć, położył rękę znacznie niżej niż ty. Nie zareagowałam, bo chciałam po tym jednym tańcu się od niego uwolnić. Miałam też nadzieję, że jestem po prostu przewrażliwiona. Potem jednak powiedział, że, uwaga cytuję 'Czemu jesteś tak spięta moja droga? Rozluźnij się trochę.' Ja mu na to, że nie jestem spięta, tylko zmęczona i chcę odpocząć. A on do mnie że mam nie dramatyzować. Kiedy ja nie chciałam z nim tańczyć! On zachowywał się dziwnie... Trochę jakby wydawało mu się że ma więcej lat niż w rzeczywistości. Po za tym mówił do mnie KICIA. Jakbyśmy byli przyjaciółmi czy coś w tym stylu, a ja go nawet nie znam. Piosenka miała zaraz się kończyć, więc postanowiłam tyle wytrwać, ale on zaczął się o mnie niestosownie ocierać, jakby był jakimś napalonym szczeniakiem... Nie wiem czy próbował mi zaimponować czy co, ale wykazał się wybitną głupotą, bo suknia, obecność moich rodziców i fakt, że będzie to widać powinno go przed tym powstrzymać, ale tańczyliśmy w tłumie, nikt nie zwracał uwagi na ręce, tylko raczej na twarze. Na Merlina przecież my mamy po jedenaście lat! Takie sytuacje nie powinny się w ogóle zdarzać! Czemu ja nie mogę mieć trochę harmonii w życiu? Jak wydaje mi się że coś się ustabilizowało to zawsze szlag to trafia.... No i w tamtej chwili trzasnęłam go w twarz i zaczęłam się drzeć. Żałuję tylko, że nie zrobiłam tego wcześniej - dodała po chwili i uśmiechnęła się wrednie przez łzy.
- Nie ma co, ognista jesteś - roześmiał się Draco. - Już jako pięciolatka byłaś taka. Kiedyś zaczęłaś mnie bić bo zabrałem ci ulubione siodło sprzed nosa.
Wzdrygnął się na to wspomnienie i dotknął ramienia, w które okładała wtedy drobnymi piąstkami. Jednak ta wypowiedź Dracona, przypomniała dziewczynie o całej pokręconej sytuacji w jej życiu. Gwałtownie wstała.
- Dziękuję za pomoc Malfoy - rzuciła tylko i szybko ruszyła w kierunku sali.
Młody arystokrata wpatrywał się ze smutkiem w sylwetkę oddalającej się dziewczyny. Po chwili dołączyli do niego Blaise z Rose i Teo. Brunet przyjrzał się przyjacielowi.
- Przykro mi stary, ale ona nie przyzwyczai się tak szybko do tej sytuacji. I trochę jej się nie dziwię. Sam pewnie bym się tak zachowywał gdybym bez żadnych wspomnień został wepchnięty w świat arystokracji, pośród ludzi, którzy wiedzą więcej o moim życiu niż ja sam. Wiem, że chcesz odzyskać przyjaciółkę, ale trochę czasu minie zanim ona się do tego przyzwyczai - po tych słowach ruszyli do sali balowej zostawiając Draco z niewesołymi myślami.
- O ile kiedykolwiek to zrobi - szepnął do siebie młody Malfoy.
***
Lord klął w myślach na Puceya. Bezczelny gówniarz śmiał tknąć jego córkę. Nagle przed nim zmaterializowała się postać ochroniarki jego biologicznego dziecka. Zmaterializowała się, bo inaczej nie można było nazwać jej nagłego pojawienia się.
- Znajdziesz Adriana Puceya i wtrącisz go do lochów. Dasz tam jakiegoś ochroniarza, żeby smarkacz nie zwiał.
- Dobrze panie.
- Możesz go przy okazji trochę postraszyć swoimi sztuczkami.
- Panie, wiesz, że nie powstrzymam się jeśli zacznę działać swoimi umiejętnościami. Zabiję go wtedy.
- To uważaj. Ma się znaleźć przede mną żywy.
- Dobrze panie.
- Idź już Catherino. Idź i dobrze wypełniaj moje rozkazy.
Dziewczyna ukłoniła się, a jej sylwetka rozpłynęła się w mroku. Była ochroniarzem doskonałym. Szybka, silna, z dodatkowymi umiejętnościami, podzielnością uwagi, niepokonana. Była trudna do współpracy, ale została zesłana by chronić niezwykłe dziecko jakim była Hermiona. Catherina miała wady jak każdy, ale nie była człowiekiem. Na pierwszy rzut oka można by rzec, że nie miała żadnych wad. A to dlatego, że była aniołem.
***
Hermiona miała mętlik w głowie. Cholerny Malfoy, cholerny Pucey, cholerni śmierciożecy, cholerny świat arystokracji, cholerny Riddle... chwila co do tego miał jej ojciec? Dziewczyna sama nie wiedziała, ale była zła jak osa, więc oskarżała cały świat. O co była zła? O to, że pokazała swoją słabość przed nikim innym niż Draco Malfoy'em. Podszedł do niej Blaise. Chłopak uśmiechał się czarująco do niej, a w jego oczach dostrzegała coś na kształt rozbawienia.
- Witaj Hermiono. Urządziłaś piękną scenę nie ma co - uśmiechnął się rozbrajająco.
- Witaj Blaise. Lepiej mi nie przypominaj. Jakbym go dostała teraz w swoje ręce, to...
- Spokojnie, bo jeszcze zawału dostaniesz. Tak przy okazji możesz do mnie mówić Diabeł - roześmiał się cicho.
- Diabeł - powtórzyła. - Podoba mi się. Zupełnie jakbyśmy byli przyjaciółmi.
- Dlaczego nie możemy zostać?
Dziewczyna zastanowiła się. Nie widziała przeciwwskazań. Był uroczy i miał coś w sobie, co sprawiało, że mu ufała. Miał w sobie takie naturalne ciepło.
- Możemy spróbować - uśmiechnęła się szeroko.
Wreszcie ktoś normalny, ktoś, kto może być jej ostoją w jej pokręconym świecie. Chłopak zaproponował jej ramię, a ta przyjęła je z wdzięcznością. Po chwili poprowadził ją na parkiet. Był nieco gorszym tancerzem niż Draco, ale i tak klasą bił wszystkich dotychczasowych partnerów Hermiony na głowę. Dziewczyna dała się ponieść chwili. Jej łososiowa suknia zajmowała dużą część parkietu, ale chłopak zręcznie ją prowadził, tak że wirowali pomiędzy innymi tańczącymi. Po kilku piosenkach zeszli z parkietu i skierowali się do stołu. Usiedli z kieliszkami szampana w ręce i coś przekąsili. Hermiona była trochę zmęczona, więc stwierdzili, że jeszcze trochę odpoczną.
- W wieku dziewięciu lat majstrowałem z różdżką mamy i przypadkowo przefarbowałem swoje włosy na zielono. Przez tydzień nie mogli znaleźć przeciwzaklęcia, więc chodziłem w tych okropnych włosach, a chociaż próbowałem je ściąć to one odrastały - roześmiał się na to wspomnienie.
Hermiona również zachichotała. Wyobraziła sobie Zabiniego z zielonymi włosami i po chwili śmiała się razem z nim. Tak mijał im czas, na rozmowach o wszystkim i o niczym, na tańcu. Hermiona rozluźniła się i znowu dobrze się bawiła. Nawet się nie spostrzegła kiedy zegar wybił drugą godzinę. Większości śmierciożerców już nie było, zostali tylko najwyżsi rangą. Dziewczyna była zmęczona, ale tego nie zauważała. W tym momencie znowu tańczyła z Blaisem, tym razem do wolnego kawałka. Przytuliła się do niego i oparła głowę o jego ramię. Nigdy nie przypuszczała, że może się dobrze bawić w takim towarzystwie, ale jak nie ma rzeczy niemożliwych.
- Hermiono powinnaś iść spać. Ledwo stoisz na nogach. Odprowadzić cię?
Dziewczyna już zamierzała protestować, ale uzmysłowiła sobie, że chłopak ma rację. Była wykończona. Delikatnie kiwnęła głową.
- Była bym ci bardzo wdzięczna. I nie mów do mnie pełnym imieniem, jest takie oficjalne. Herm, Herma, Miona dla przyjaciół - posłała mu uroczy uśmiech.
- Ależ oczywiście Miona - odpowiedział szeroko uśmiechnięty, po czym oboje opuścili salę.
Żadne z nich nie zdawało sobie sprawy, że śledzi ich para stalowoszarych oczu, w których można było dopatrzyć się tęsknoty.
***
- Dziękuję za bardzo miły wieczór Blaise.
- Ja również dziękuję Herm. I cieszę się, że przełamaliśmy pierwsze lody. Czas spędzony z tobą był naprawdę wyjątkowy.
Dziewczyna poczuła ciepło rozlewające się wokół serca. Delikatnie się zarumieniła i spojrzała na chłopaka spod zasłony długich rzęs.
- Dziękuję za miłe słowa. Naprawdę wiele dla mnie znaczą - powiedziała.
Stali przed drzwiami do jej pokoju. Dziewczyna położyła już rękę na klamce, ale kierowana jakimś dziwnym impulsem odwróciła się i pocałowała go w policzek.
- Dobranoc Diabeł - szepnęła, po czym szybko zniknęła za drzwiami.
Chłopak przez chwilę stał oniemiały, ale po kilku sekundach przyłożył rękę do palącego miejsca na policzku. Pokręcił z niedowierzaniem głową. Ta dziewczyna była naprawdę niesamowita. Może będzie mógł pozwolić sobie na zbliżenie się do niej, zaprzyjaźnienie się z nią, a może nawet coś więcej? Odgonił od siebie natrętne myśli. Dopiero ją poznał, a po za tym widział jej reakcję na Puceya. Musiałby czekać na nią kilka lat, a tego Blaise zdecydowanie nie planował. Po za tym obiecał Draco przed rozpoczęciem balu, że pomoże mu odzyskać przyjaciółkę.
- Dobranoc Hermiono - szepnął, po czym skierował kroki do swojej sypialni.
Nie minęło trzydzieści minut, a on spał mocnym snem.
***
Dziewczyna w przeciwieństwie do Blaise'a nie potrafiła się wyciszyć. Jej myśli krążyły wokół wieczoru Rose, Diabła, Adriana, Draco.... O tych dwóch ostatnich nie chciała myśleć, ale nie sposób było uporządkować mętlik kłębiący się w jej głowie. Z ulgą rozpuściła włosy, odłożyła diadem do szuflady, zdjęła ciężką suknię i powiesiła na wieszaku oraz pozbyła się butów. Ubrała się w cieniutką koszulkę nocną, odświeżyła się i położyła do łóżka. Jednak mimo swojego ogólnego zmęczenia, nie potrafiła zasnąć. Chcąc nie chcąc wróciła myślami do sytuacji w ogrodzie. Draco naprawdę chciał jej pomóc. Po sytuacji z Adrianem w jego szarych tęczówkach wyraźnie widziała gniew. On o nią zadbał, a ona go tak źle potraktowała. Hermiona cicho westchnęła, po czym przewróciła się na drugi bok. Życie było tak niesprawiedliwe. Zamknęła oczy, ale to był błąd. Jej wyobraźnia podsunęła jej widok przeraźliwie smutnych szarych oczu Draco. Wyrzuty sumienia brały górę nad zdrowym rozsądkiem. Musiała coś z tym zrobić. Wiedziała, ze kiedyś się ugnie, ale dopiero teraz do niej dotarło, że powinna dać mu szansę. Właściwie to nie mu, a sobie. Dać sobie szansę, wiedząc że on zna ją z czasów z których ona sama siebie nie pamięta. Dziewczyna westchnęła głęboko. Jutro porozmawia z Draco i powie mu o swojej decyzji. Musiała to zrobić, nie mogła go dalej krzywdzić, nawet jeśli to miałoby być bolesne dla niej. To postanowienie dało jej pewien spokój ducha. Już chwilę później dziewczyna smacznie spała.
***
Jej oczy ciskały błyskawice, długie włosy falowały. Wyglądała przerażająco. Niczym Demon Śmierci. Alabastrowa skóra, twarda niczym skała, idealnie wyrzeźbione ciało, piękne oczy, białe równe zęby. Kobieta idealna. Nie o tym jednak myślał Adrian Pucey. Z przerażeniem szukał drogi ucieczki. Złapał za klamkę i szarpnął, ale drzwi ani drgnęły. Z gardła dziewczyny wydobył się cichy, dziki warkot. Chłopak upadł na ziemię, krzycząc z bólu. Jej dar był naprawdę przerażający i niezwykle silny, a jego umysł słaby. Po chwili na korytarzu zapadła idealna cisza. Ciało chłopaka drżało pod wpływem niedawnej tortury. Dziewczyna chwyciła go za kark i przerzuciła sobie przez ramię. Kilka sekund później wrzucała go do lochu. Chłopak brutalnie uderzył o podłogę i wydał z siebie cichy jęk bólu.
- Masz szczęście, że Czarny Pan nie pozwolił cię zabić smarkaczu - jej anielski sopran mógł rozkochać każdego faceta, ale w tym momencie od zabarwienia jej głosu przechodziły ciarki. - Ciesz się, że żyjesz, bo gdybym mogła cię zabić, cierpiałbyś dużo bardziej.
Chłopak znowu zaczął krzyczeć i wić się z bólu.
- Zapamiętaj: nie dotyka się Hermiony Riddle bez jej zgody na mojej warcie. Następnej takiej sytuacji nie przeżyjesz i wtedy nawet Czarny Pan cię nie uratuje. A teraz czekaj sobie na niego.
To powiedziawszy Caterina trzasnęła drzwiami od celi i wzbiła się w powietrze. Lot zawsze pomagał jej się wyciszyć. Jej piękne skrzydła w kolorze metalicznego błękitu uderzały z siłą o powietrze. Po chwili wróciła do przybranej postaci jedenastoletniej dziewczynki. Tymczasem Adrian Pucey obiecywał sobie, że Hermiona Riddle gorzko zapłaci za wszystko, choćby miał przez to zginąć.
- Witaj Hermiono. Urządziłaś piękną scenę nie ma co - uśmiechnął się rozbrajająco.
- Witaj Blaise. Lepiej mi nie przypominaj. Jakbym go dostała teraz w swoje ręce, to...
- Spokojnie, bo jeszcze zawału dostaniesz. Tak przy okazji możesz do mnie mówić Diabeł - roześmiał się cicho.
- Diabeł - powtórzyła. - Podoba mi się. Zupełnie jakbyśmy byli przyjaciółmi.
- Dlaczego nie możemy zostać?
Dziewczyna zastanowiła się. Nie widziała przeciwwskazań. Był uroczy i miał coś w sobie, co sprawiało, że mu ufała. Miał w sobie takie naturalne ciepło.
- Możemy spróbować - uśmiechnęła się szeroko.
Wreszcie ktoś normalny, ktoś, kto może być jej ostoją w jej pokręconym świecie. Chłopak zaproponował jej ramię, a ta przyjęła je z wdzięcznością. Po chwili poprowadził ją na parkiet. Był nieco gorszym tancerzem niż Draco, ale i tak klasą bił wszystkich dotychczasowych partnerów Hermiony na głowę. Dziewczyna dała się ponieść chwili. Jej łososiowa suknia zajmowała dużą część parkietu, ale chłopak zręcznie ją prowadził, tak że wirowali pomiędzy innymi tańczącymi. Po kilku piosenkach zeszli z parkietu i skierowali się do stołu. Usiedli z kieliszkami szampana w ręce i coś przekąsili. Hermiona była trochę zmęczona, więc stwierdzili, że jeszcze trochę odpoczną.
- W wieku dziewięciu lat majstrowałem z różdżką mamy i przypadkowo przefarbowałem swoje włosy na zielono. Przez tydzień nie mogli znaleźć przeciwzaklęcia, więc chodziłem w tych okropnych włosach, a chociaż próbowałem je ściąć to one odrastały - roześmiał się na to wspomnienie.
Hermiona również zachichotała. Wyobraziła sobie Zabiniego z zielonymi włosami i po chwili śmiała się razem z nim. Tak mijał im czas, na rozmowach o wszystkim i o niczym, na tańcu. Hermiona rozluźniła się i znowu dobrze się bawiła. Nawet się nie spostrzegła kiedy zegar wybił drugą godzinę. Większości śmierciożerców już nie było, zostali tylko najwyżsi rangą. Dziewczyna była zmęczona, ale tego nie zauważała. W tym momencie znowu tańczyła z Blaisem, tym razem do wolnego kawałka. Przytuliła się do niego i oparła głowę o jego ramię. Nigdy nie przypuszczała, że może się dobrze bawić w takim towarzystwie, ale jak nie ma rzeczy niemożliwych.
- Hermiono powinnaś iść spać. Ledwo stoisz na nogach. Odprowadzić cię?
Dziewczyna już zamierzała protestować, ale uzmysłowiła sobie, że chłopak ma rację. Była wykończona. Delikatnie kiwnęła głową.
- Była bym ci bardzo wdzięczna. I nie mów do mnie pełnym imieniem, jest takie oficjalne. Herm, Herma, Miona dla przyjaciół - posłała mu uroczy uśmiech.
- Ależ oczywiście Miona - odpowiedział szeroko uśmiechnięty, po czym oboje opuścili salę.
Żadne z nich nie zdawało sobie sprawy, że śledzi ich para stalowoszarych oczu, w których można było dopatrzyć się tęsknoty.
***
- Dziękuję za bardzo miły wieczór Blaise.
- Ja również dziękuję Herm. I cieszę się, że przełamaliśmy pierwsze lody. Czas spędzony z tobą był naprawdę wyjątkowy.
Dziewczyna poczuła ciepło rozlewające się wokół serca. Delikatnie się zarumieniła i spojrzała na chłopaka spod zasłony długich rzęs.
- Dziękuję za miłe słowa. Naprawdę wiele dla mnie znaczą - powiedziała.
Stali przed drzwiami do jej pokoju. Dziewczyna położyła już rękę na klamce, ale kierowana jakimś dziwnym impulsem odwróciła się i pocałowała go w policzek.
- Dobranoc Diabeł - szepnęła, po czym szybko zniknęła za drzwiami.
Chłopak przez chwilę stał oniemiały, ale po kilku sekundach przyłożył rękę do palącego miejsca na policzku. Pokręcił z niedowierzaniem głową. Ta dziewczyna była naprawdę niesamowita. Może będzie mógł pozwolić sobie na zbliżenie się do niej, zaprzyjaźnienie się z nią, a może nawet coś więcej? Odgonił od siebie natrętne myśli. Dopiero ją poznał, a po za tym widział jej reakcję na Puceya. Musiałby czekać na nią kilka lat, a tego Blaise zdecydowanie nie planował. Po za tym obiecał Draco przed rozpoczęciem balu, że pomoże mu odzyskać przyjaciółkę.
- Dobranoc Hermiono - szepnął, po czym skierował kroki do swojej sypialni.
Nie minęło trzydzieści minut, a on spał mocnym snem.
***
Dziewczyna w przeciwieństwie do Blaise'a nie potrafiła się wyciszyć. Jej myśli krążyły wokół wieczoru Rose, Diabła, Adriana, Draco.... O tych dwóch ostatnich nie chciała myśleć, ale nie sposób było uporządkować mętlik kłębiący się w jej głowie. Z ulgą rozpuściła włosy, odłożyła diadem do szuflady, zdjęła ciężką suknię i powiesiła na wieszaku oraz pozbyła się butów. Ubrała się w cieniutką koszulkę nocną, odświeżyła się i położyła do łóżka. Jednak mimo swojego ogólnego zmęczenia, nie potrafiła zasnąć. Chcąc nie chcąc wróciła myślami do sytuacji w ogrodzie. Draco naprawdę chciał jej pomóc. Po sytuacji z Adrianem w jego szarych tęczówkach wyraźnie widziała gniew. On o nią zadbał, a ona go tak źle potraktowała. Hermiona cicho westchnęła, po czym przewróciła się na drugi bok. Życie było tak niesprawiedliwe. Zamknęła oczy, ale to był błąd. Jej wyobraźnia podsunęła jej widok przeraźliwie smutnych szarych oczu Draco. Wyrzuty sumienia brały górę nad zdrowym rozsądkiem. Musiała coś z tym zrobić. Wiedziała, ze kiedyś się ugnie, ale dopiero teraz do niej dotarło, że powinna dać mu szansę. Właściwie to nie mu, a sobie. Dać sobie szansę, wiedząc że on zna ją z czasów z których ona sama siebie nie pamięta. Dziewczyna westchnęła głęboko. Jutro porozmawia z Draco i powie mu o swojej decyzji. Musiała to zrobić, nie mogła go dalej krzywdzić, nawet jeśli to miałoby być bolesne dla niej. To postanowienie dało jej pewien spokój ducha. Już chwilę później dziewczyna smacznie spała.
***
Jej oczy ciskały błyskawice, długie włosy falowały. Wyglądała przerażająco. Niczym Demon Śmierci. Alabastrowa skóra, twarda niczym skała, idealnie wyrzeźbione ciało, piękne oczy, białe równe zęby. Kobieta idealna. Nie o tym jednak myślał Adrian Pucey. Z przerażeniem szukał drogi ucieczki. Złapał za klamkę i szarpnął, ale drzwi ani drgnęły. Z gardła dziewczyny wydobył się cichy, dziki warkot. Chłopak upadł na ziemię, krzycząc z bólu. Jej dar był naprawdę przerażający i niezwykle silny, a jego umysł słaby. Po chwili na korytarzu zapadła idealna cisza. Ciało chłopaka drżało pod wpływem niedawnej tortury. Dziewczyna chwyciła go za kark i przerzuciła sobie przez ramię. Kilka sekund później wrzucała go do lochu. Chłopak brutalnie uderzył o podłogę i wydał z siebie cichy jęk bólu.
- Masz szczęście, że Czarny Pan nie pozwolił cię zabić smarkaczu - jej anielski sopran mógł rozkochać każdego faceta, ale w tym momencie od zabarwienia jej głosu przechodziły ciarki. - Ciesz się, że żyjesz, bo gdybym mogła cię zabić, cierpiałbyś dużo bardziej.
Chłopak znowu zaczął krzyczeć i wić się z bólu.
- Zapamiętaj: nie dotyka się Hermiony Riddle bez jej zgody na mojej warcie. Następnej takiej sytuacji nie przeżyjesz i wtedy nawet Czarny Pan cię nie uratuje. A teraz czekaj sobie na niego.
To powiedziawszy Caterina trzasnęła drzwiami od celi i wzbiła się w powietrze. Lot zawsze pomagał jej się wyciszyć. Jej piękne skrzydła w kolorze metalicznego błękitu uderzały z siłą o powietrze. Po chwili wróciła do przybranej postaci jedenastoletniej dziewczynki. Tymczasem Adrian Pucey obiecywał sobie, że Hermiona Riddle gorzko zapłaci za wszystko, choćby miał przez to zginąć.
Hej, hej :),
rozdział jaki jest taki jest i muszę przyznać, że jestem z niego względnie zadowolona. W końcu usiadłam i go napisałam. Przyszła na mnie wena i pomysły, więc kolejny rozdział pojawi się jeszcze w styczniu. A co Wy sądzicie o tym rozdziale? Zadając pytania z innej beczki: jak Wam minęły święta i sylwester? U mnie nastroje były szampańskie :). Korzystając z tego że wciąż mamy początek stycznia chciałabym Wam wszystkim życzyć udanego i szczęśliwego Nowego Roku. Oby był jeszcze lepszy niż poprzedni.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie,
Zuza :).
P.S.
Oto kreacje Nelli i Hermiony na ten bal (kreacja Rose w linkach):
Hermiona: sukienka , uczesanie i biżuteria na zdjęciu, a buty wybrałam takie:
Nella: